wtorek, 24 stycznia 2012

Szukając idola: Mario Balotelli

"Chcę dorzucać piłki jak David Beckham!", "Uwielbiam styl gry Raula", "Messi to najlepszy drybler", "Mistrzem konferencji prasowych jest Jose Mourinho"... - znacie to skądś? Takie słowa padają zazwyczaj, gdy faceci mówią o swoich ulubionych sportowcach. Dla kogoś, kto piłką nożną się nie interesuje brzmi nieco enigmatycznie. Ale nie musi! Wystarczy odkryć swojego idola.

A takowym może być niewątpliwie jeden z najbardziej medialnych piłkarzy biegających po angielskich boiskach - Mario Balotelli. Syn ghanijskich imigrantów na każdym kroku zaskakuje swoją przebojowością - nie tylko na boisku, również - a może przede wszystkim - poza zieloną murawą.

Dzieciństwo:

Nie było szczęśliwe. Mario urodził się we włoskim Palermo, ale jego rodzice pochodzą z Ghany, skąd przybyli do Włoch właśnie. U Balotelliego wykryto poważną chorobę jelit, a pracownicy pomocy społecznej namówili rodziców młodzieńca do porzucenia go i znalezienia rodziny zastępczej. Tak przynajmniej swoją decyzję tłumaczą teraz biologiczni rodzice Balotelliego - państwo Barwuah. Choroba okazała się nie tak poważna, jak to początkowo zdiagnozowano i Mario mógł cieszyć się z tego, co lubił najbardziej - gry w piłkę nożną. 

Szybko zauważyli go poszukiwacze talentów, którzy młodziaka zaciagnęli do Mediolanu, do drużyny Interu. Wtedy właśnie państwo Barwuah ujawnili się we włoskiej prasie. Ale było już za późno. Balotelli uciął wszelkie wątpliwości, w jednym z wywiadów mówiąc, że gdyby nie jego sportowa kariera, rodzice nigdy nie przyznaliby się do porzucenia go.

Na boisku:

21-letni reprezentant Włoch występuje w barwach klubowych angielskiego Manchesteru City. Na boisku zajmuje pozycję napastnika, najbardziej wysuniętego zawodnika swojej drużyny. Mierzy 189 centymetrów wzrostu, przy wadze 87 kilogramów.

Karierę rozpoczynał w malutkim, włoskim klubie Lumezzane. Talent Ghanijczyka szybko dostrzegli wysłannicy Interu Mediolan, dzięki czemu Balotelli podpisał pierwszy profesjonalny kontrakt. W lidze włoskiej nasz bohater grał przez trzy sezony, następnie w 2010 roku przeniósł się na Wyspy - do Manchesteru City.

Piłkarz występuje w barwach reprezentacji Włoch. W listopadowym spotkaniu przeciwko biało-czerwonym zdobył bramkę po pięknym strzale zza pola karnego.

Poza boiskiem:

Mario Balotelli to jedna z najbarwniejszych postaci współczesnej piłki nożnej. Doskonały kandydat na idola. W życiu prywatnym częste wybryki piłkarza mieszają się ze sporadycznymi (ale zawsze!) aktami dobroci - bo w głębi serca Balotelli wcale łobuzem nie jest.

Żeby było ciekawiej, zacznijmy od wpadek i wybryków napastnika. Już kilka miesięcy po sygnowaniu umowy z Manchesterem City, Mario Balotelli i jego klubowy kolega Jerome Boateng pobili się podczas jednego z treningów. Kilka miesięcy później nasz bohater urządził sobie przejażdżkę swoim mercedesem i ostatecznie wylądował w... ośrodku zamkniętym dla kobiet. Piłkarz chciał ponoć tylko sprawdzić, "jak to wygląda od wewnątrz" i przy okazji odwiedzić jedną z kobiet odsiadujących wyrok. Z mercedesa piłkarz przesiadł się w audi, ale szybko auto rozbił, bo chciał zabawić się w mistrza kierownicy. 

Precyzją, zapewne równie mistrzowską, Balotelli popisał się... rzucając rzutkami w młodszych kolegów z Manchesteru. Na szczęście nikomu nic się nie stało, ale w konsekwencji tej zabawy portfel napastnika uszczuplił się o parę dolarów. A on przecież tylko "się nudził"... Nuda to w ogóle w przypadku tego napastnika matka wybryków. Bo kto by pomyślał, żeby w swoim własnym, prywatnym mieszkaniu odpalać fajerwerki? Ano właśnie... 

Balotelli pokazał się jednak także z dobrej strony. Na przykład, po porannym treningu, podpisując wymiętą kartkę jednemu ze swoich najmłodszych fanów. Mario zapytał wówczas, czemu ów młody mężczyzna nie jest w szkole, a w odpowiedzi usłyszał, że chłopak szkoły nie lubi, bo tam źli koledzy i nauczyciele źli, i w ogóle wszyscy się z niego śmieją i stroją mu żarty. A że reprezentant Włoch wie, co to znaczy "być wytykanym palcem" (sami pomyślcie, czarnoskóry piłkarz w kadrze narodowej Włoch...) nie trzeba było go namawiać do wizyty w tej szkole. Nie wiadomo, co Balotelli powiedział uczniom i nauczycielom, ale od tamtej pory chłopak ma się dobrze i do szkoły chodzi z uśmiechem na twarzy.

Mario lubi pomagać. Wielu dziwiło się, kiedy po wizycie w jednym z kasyn piłkarz wyjął z portfela pokaźną sumę i wetknął ją żebrającemu nieopodal bezdomnemu. 

Ma też poczucie humoru. Po kolejnej bramce zdobytej w lidze angielskiej Balotelli odkrył koszulkę z napisem "Why always me?". Tak po prostu, w geście radości. A tę okazuje bardzo rzadko. Sam zresztą mówi, że cieszyć to on się będzie, ale z bramki w finale mistrzostw świata albo Ligi Mistrzów.

Dlaczego idolem?

Z nim nie da się nudzić!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz